piątek, 27 stycznia 2017

500+ i Malisiakowa.

Czytałam dziś artykuł z Gazety Wyborczej o zaczynających się baby boomach w Polsce. Wszystko pięknie napisane, że miejsc w szpitalach brakuje na rodzące. Kobiety leżą już na korytarzach... Cały tekst przedstawiał raczej wyniki badań społeczeństwa przez socjologów, pod kątem wpływu 500 plus na ich postanowienie, co do następnego dziecka. Najbardziej uderzyła mnie w tym artykule wypowiedź jednej z matek "Decyzję o kolejnym dziecku ułatwił nam program 500 plus". Cóż. W końcu to artykuł z Wyborczej, pisany pod rządzących. Ktoś musi dobrze o nich pisać. Ale, żeby ktoś był na tyle głupim i mówił, że 500 plus ułatwiło mu decyzje o kolejnym dziecku?
Uprzedzam. Nie, nie jestem za PIS-em. Nie jestem też za PO. Ani za inną partią. Jestem jednym z tych ludzi, którzy uważają, że cały parlament należałoby wymienić. Powiedzieć jasno i wyraźnie "Przestańcie bawić się w kotka i myszkę oraz w liska. Zacznijcie robić coś dla ludzi a nie przeciwko nim".
Dlatego dziwią mnie pochwały w stronę 500 plus, bo wiem, że to zadłuża państwo Polskie. Wcześniej nas zadłużali i dalej to robią, tylko w bardziej zawrotnym tempie. Czy to PIS czy PO, dla mnie to jedno i to samo. Potem oni pomrą, bo każdy umiera, a nasze dzieci i wnuki będą musiały to spłacać. I co nam pozostanie po tym 500 plus? Nie rozumiem również jak to ma ułatwić decyzje o następnym dziecku? Owszem jest to jakieś wsparcie finansowe, ale żeby namyślić się z tego powodu na dziecko?
Ja mam jedno dziecko. Gdyby nie kilka innych argumentów przeciwko drugiemu, pewnie bym drugie chciała. Ale uwaga... Dalej bym się na nie nie zdecydowała. Obecne główne argumenty przeciwko to: 
-Nie widzę siebie w roli kobiety ciężarnej, która chodzi co miesiąc lub dwa tygodnie do lekarza. Plus jeszcze szereg badań... NIE! Nigdy w życiu. Wiem, że to wszystko jest potrzebne itd. Bardzo dobrze, że ciężarne muszą się tak kontrolować, ale to nie dla mnie. Już nie.
-Kocham swoją córeczkę. Co dziennie mam z niej tyle radości, co złości na nią. Ale kocham ją ponad wszystko. Jednak nie przepadam za dziećmi. Nie lubię ich. Place zabaw mnie przerażają oraz inne miejsca gdzie są dzieci. Mam gęsią skórkę.
-Brak stałej pracy. Moja sytuacja wygląda tak, że po wychowawczym muszę się zwolnić. Przenieśli moje stanowisko do innego miasta, a ja nie będę jeździć 150 km do pracy.
- Brak mieszkania. Obecnie mieszkamy z rodzicami męża. Ale wiadomo, chcemy być na swoim. Nie wiem jak w praktyce będzie wyglądać program "mieszkanie plus". Jednak ja wolę zaufać bankowi, niż Skarbowi Państwa. Nie chcę potem usłyszeć, że grunty na których jest moje mieszkanie, są wykupione lub przeznaczone pod drogę.
- Piszę o względach finansowych bo są one bardzo ważne dla dziecka. Nie wiem jak moi rodzice doprowadzili do sytuacji, że przez lata, miesiąc w miesiąc martwili się, iż im do pierwszego nie wystarcza pieniędzy. Przyjaciółki chodziły na różne ciekawe zajęcia pozalekcyjne np. język, taniec, malarstwo, nauka gry na gitarze itp. Ja po szkole wracałam do domu, odrabiałam lekcje i siedziałam przed telewizorem lub komputerem. Zawsze wiedziałam kiedy u nas brakowało kasy. Mama wtedy robiła na obiad notorycznie naleśniki lub zupę mleczna z kluskami. Miałam starszego brata, potem młodszą siostrę, ale co z tego. Oczywiście fajnie jest mieć rodzeństwo. Ja jednak nie jestem w stanie zgotować mojemu dziecku ten sam los. Wiem, że kolejne dziecko, to kolejne większe wydatki niż przy jednym dziecku. Nie chcę się martwic, czy mam na kolonie dla dzieci lub wczasy. Chcę to zapewnić chociaż jednemu dziecku. Pamiętam, że byłam kiedyś bardzo zdziwiona, że mój mąż z siostrą nie jeździli na kolonie czy wczasy z rodzicami. Nie jeździli, bo ich rodzice nie mieli na to pieniędzy. Budowali dom. Ojciec jeździł do pracy za granicę, by mieli za co cegły kupić. Potem doszło do mnie, że gdyby nie moi dziadkowie, to moja mama nie miała by swojego mieszkania, a ja z bratem koloni lub wczasów co rok, a nawet komputera. Dlaczego ja mam pozbawiać swoje dziecko tego wszystkiego, byleby mieć drugie dziecko?!
Nigdy nie zrozumiem kobiet, które nie mając dobrej sytuacji materialnej, decydują się na drugie dziecko. Bo gdyby miały, to nie wygadywały by głupot, że 500 plus ułatwiło im decyzje o kolejnym dziecku. To chyba logiczne!

Pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. Widzisz... tez tak mam z tym chodzeniem do lekarza. Szlag mnie trafial w drugiej ciazy. Nigdy lekarz nie byl na czas. Czasem 2 h czekalam mimo ze niby umowiona bylam na wizyte. Wciaz badania moczu i krwi. Wlazenie co miesiac na fotel ginekologiczny (po jaka cholere??) a w domu dziecko drze sie mama i mama. Potem to juz jakos bylo ale na poczatku bralam meza i dziecko do lekarza i czekali na korytarzu. Oczywiscie cala wizyte darl sie za drzwiami.

    OdpowiedzUsuń